Na werandzie skwar powoli traci impet, z radia słodko sączą się melancholijne melodie: „Pocałuj mnie mocno, zanim odejdziesz” – prowokuje nostalgię późnego lata piękna Lana del Rey. Zaraz potem Niemen prognozuje, że „Mimozami (dla botanicznej poprawności – nawłocią kanadyjską) jesień się zaczyna„.
A w historii naszego łobzowskiego Bloga zaczyna się właśnie zupełnie nowy, przyjemny rozdział.
Od dziś będziemy sobie tu siadać od czasu do czasu razem w wielkich, wiklinowych fotelach i patrząc błogo na ogród rozmawiać o tym, co akurat przyciągnie naszą uwagę. Pozwolimy mu się zachwycić, zainspirować, zaczarować.
CZARUJĄCY GOŚĆ
Tak, zaczarować. W sumie czemu nie? Która z nas nie czuje się czasem jak dynia? Na przykład jak ta, która wyspindrała się sprytnie na płot i opalizuje w migotliwym świetle złotej godziny. Nawet jeśli akurat ta sprawia, że nabiera się wilczego apetytu na dyniowe ciasto. Dynie Hokkaido bez obierania upieczemy raz dwa, zatem nie zmęczymy się wcale. A dwa kawałeczki, jeszcze ciepłe, zdążymy spałaszować przed północą, przysięgając kotu, że resztę zostawiamy na jutro, gdy przyjdą goście. A w czasie, gdy ciasto będzie się piekło, przespacerujmy się po ogrodzie sprawdzić, czy wszystko gotowe na jutrzejszą okazję.
Tak. Późne lato to przecież idealna pora na towarzyskie aktywności, a w szczególności na organizację ogrodowych przyjęć. Warto wiedzieć, że panuje obecnie (lub powrócił) pewien przemiły obyczaj. Otóż składając wizytę komuś, kto ma ogród – choćby taki na tarasie – zanim wkroczy się na salony, wpierw wypada zrobić honorową, niespieszną rundkę po oazie zieleni. Nic dziwnego, że ogród coraz częściej nazywany jest po prostu zielonym salonem.
Co dalej? Teraz należy z uwagą i czułością obejrzeć każdą roślinę – starając się niczego nie przegapić. Pochwalmy krągłości pomidorów (tu koniecznie może okazać się ubolewanie nad okrutną, pomidorową zarazą), pogłaszczmy i poskubmy wonne zioła w donicach, przyklaśnijmy na widok dorodnych, pomponowych dalii. W rewanżu za uznanie swych dokonań gospodarz, który oczywiście czujnie śledzi, co też szczególnie gościa zachwyciło, na pożegnanie wręcza mu świeżo ściętą wiązkę rozmarynu lub bukiecik mandarynkowych, fuksjowych i cytrynowych cynii, by prowokowały to miłych wspomnień jeszcze wiele dni po wizycie.

PODARUNKÓW CZAR
Czy w obdarowywaniu i przyjmowaniu nie istnieje jakaś szczególna moc? Oczywiście, że tak. Prawdziwy przepływ pozytywnej energii, wprawiającej obydwie strony w dobry nastrój. Co ciekawe, psycholodzy ustalili, że każda powtarzana przyjemność z czasem jest osłabiana przez tak zwaną adaptację hedonistyczną. Każda, poza obdarowywaniem. Otóż w tym przypadku poziom hormonów szczęścia utrzymuje się ciągle na podobnym, wysokim poziomie.
Ogród, który daje nam swą obfitością szansę na hojne dzielenie się jego darami stanowi prawdziwą studnię przyjemności. Bez względu na to, czy ziołowa rabata gwarantuje nam sezonowe nadwyżki tymianku czy też w imieninowym prezencie wręczamy cioci tę jedyną, spektakularnie rozkwitniętą w donicy dalię.
Oczywiście lepiej czerpać z pełnej studni, dlatego jeśli uwielbiamy obdarowywać, uwzględniajmy rośliny dające wysoki plon. Ich urok jest bardzo istotny, ale obdarowywany z pewnością doceni fakt, że podarunek nie rozpadnie się, nie omdleje (zatem koperek odpada), łatwo nie zgniecie – jednym słowem przetrwa transport. Zaniechajmy raczej wręczania darów świeżo wykopanych z ziemi lub o intensywnej, niekoniecznie przyjemnej woni. Chyba, że ktoś poprosi nas o pęczek porów lub kilogram cebuli…
Zatem jak i czym najlepiej obdarowywać? Wręczajmy bukiety. Niekoniecznie tylko z kwiatów, ale np. ziół czy imponujących, trwałych liści kędzierzawego, fioletowego jarmużu. Przezornie zioła możemy także suszyć, pakować w papierowe torebeczki i opatrzone estetyczną etykietą trzymać w gotowości. Wiele uroku mają np. własnoręcznie uszyte torebeczki z suszoną lawendą. Będą perfekcyjnym upominkiem w sytuacji, gdy odwiedziła nas przyjaciółka, skarżąca się na odwieczne kłopoty z zasypianiem.
Warzywa i owoce wsadzajmy do koszyków (okazja do zwrotu koszyka zamieni się w przemiły pretekst do ponownego spotkania).
W ogrodzie Hojnych Darczyńców sprawdzą się:
zioła: tymianek, cząber, lawenda, oregano, mięta, melisa, szałwia, rozmaryn, bazylia, miłowonka, cytrynowa trawa, wietnamska kolendra
warzywa: pomidorki koktajlowe, fioletowe i pstre strączki fasoli, miniaturowe bakłażany i papryczki, jarmuż, rabarbar, szczaw, burak liściowy swiss-chard, cukinie, kabaczki, dynie
trwałe kwiaty cięte: jeżówki, rudbeckie, nachyłki, rozchodniki okazałe, liliowce, złocienie, słoneczniki, anemony, dalie, mieczyki, cynie.
W czyimś wazonie stoi bukiet cynii. Ich urok jest oczywisty. Lecz nieoczywistą pozostaje historia owych cynii.
Łezkowatych nasion, wysypanych z torebki na dłoń. Wysianych najpierw pod osłonami na rozsadniku, potem ostrożnie przesadzanych na nasłoneczniony, spulchniony zagon przy warzywniku, podlewanych, oplewianych i ogławianych z przekwitających kwiatów, po to, by w pełnej okazałości dotrwały do tego wrześniowego wieczoru i stały się podarunkiem. Tak trochę w bonusie wręczamy tę tajemnicę trudu, włożonego w cynie. Obdarowujemy czystą radością z jej piękna, nie okupioną wysiłkiem i brudem za paznokciami (bo wyszło się do ogrodu „tylko na chwilę”, po co zatem rękawice…). Choć na myśl o owym minionym trudzie i my się uśmiechamy, równie szczęśliwie, co podziwiający wytworne cynie w wazonie.
ZACZAROWANE DYNIE
Nas bowiem cynie także szczodrze obdarowały, choć może nie w pełni sobie to uświadamiamy. Psycholodzy, analizujący wpływ hortiterapii, wyszczególnili pewien aspekt ogrodnictwa, dający uczucie sprawczości. Badania wykazały, że uzyskanie pozytywnych efektów pracy z rośliną (choćby takich, że po prostu przeżyła – uzyskanie kwiatów czy owoców to już skrajna euforia ;]), w znaczący sposób poprawia naszą samoocenę.
Nie przez przypadek za rośliny szczególnie przydatne w hortiterapii uznano przede wszystkim rośliny użyteczne: warzywa, owoce, zioła. To nie wszystko.
b
Psycholodzy, psychiatrzy i psychosomatycy od dawna zlecają swoim pacjentom zajęcia ogrodnicze.
Kobiety z syndromem wypalenia lub „pustego gniazda” dostają za zadanie znaleźć zaniedbany, zachwaszczony skwerek w okolicy i przywrócić go do życia pracą własnych rąk.
Osoby z obsesją kontroli uczą się, że w formalnym ogrodzie wśród topiar, strzyżonych żywopłotów i dywanowych trawników najbardziej zachwyca kwiatowa łąka, roztaczająca urzekający, pełen życia chaos zaraz za furtką.
Żołnierze po zjechaniu z frontu uczą się wychodzenia ze stanu ciągłej gotowości w otoczeniu zieleni, w ogrodach, bowiem ze strony roślin nie stanie się im krzywda, znienacka nic nie wybuchnie niczym groźniejszym niż feeria barw i zapachów.
Więźniowie w zakładach karnych (jeśli tylko mają taką szansę) zamiast na siłowni wolą poświęcić nadmiar czasu na pożyteczne prace w przykuchennym ogrodzie.
Dzieci z trudnych rodzin w ośrodku z London-Luton uprawiają dynie. By poczuć, że mają na coś wpływ. Zwyczajne dynie, a zaczarowane.
Tak. Warto pamiętać o tym, jak wiele rozmaitych podarunków otrzymujemy każdego dnia. Także od samych siebie. Pilnujmy się, by dostrzegać je i doceniać. Okazją do tego niech będzie codzienna przechadzka wśród roślin. Każdy ogród inspiruje do szczodrości, najlepiej w obsypywaniu wszystkich uśmiechem.
W końcu jak mawiał Ralph Waldo Emerson:
„Ziemia śmieje się kwiatami”
Zawsze jest jakiś powód do uśmiechu, a w ogrodzie nietrudno go znaleźć.
A tymczasem z piekarnika już dolatuje słodki aromat dyniowego ciasta. Chętnie podzielimy się kawałkiem.
