„Niesamowita rzeczywistość rzeczy
Jest moim codziennym odkryciem.
Każda rzecz jest tym, czym jest,
I trudno mi wytłumaczyć, jak bardzo mnie to cieszy,
I jak bardzo mi to wystarcza
(…)”


 /Fernando Pessoa, Niesamowita rzeczywistość rzeczy (przeł. W. Charchalis)/

W dalszej części wiersza portugalski poeta mówi, że „warto się urodzić choćby po to, by słyszeć, jak wieje wiatr „. A kiedy jeszcze ponadto czuje się ten miękki, wilgotny, słodko-słony, atlantycki wiatr na swojej twarzy, o świcie, patrząc na kwitnącą w środku zimy i w środku lasu wiekową, karminową kamelię popada się zupełnie w stan liryczny. A może po prostu naturalny stan portugalski?

MELANCHOLIA

Czyli jaki? Taki trochę smutny. Rzewny nawet. Romantyczny? Trochę. Mówią o sobie z przekąsem, że są „Arabami Europy”. Niektórzy nadal tęsknią za monarchią. Inni od królów wolą wspominać rzeczowego Markiza de Pombal, który zamiast biadolić (jak oszalały ze strachu król, który do końca życia wolał mieszkać w namiotach niż pałacu), w dwa lata uprzątnął ruinę, jaka została z Lizbony po trzęsieniu ziemi w 1755.

Nie są radośni, ani głośni jak Hiszpanie. Bliżej im jakby do Anglików, z którymi nigdy nie znajdowali się w stanie wojny (fenomen na skalę światową, więc należy nadmienić). Choć zamiast flegmy zdecydowanie więcej w Portugalczykach melancholii – gdyby ktoś pytał o zdanie Hipokratesa.

Ojciec medycyny wyjaśniłby także kwestię potencjalnej zakaźności melancholią. Bo wystarczy pobyć w Portugalii raptem tydzień, dwa, a już się człowiek robi jakiś za bardzo zapatrzony w ocean. Od biedy w rzekę Tag. „Tag tag” – potaguje się mimowolnie głową nad życiem i pije 5 pingado. Albo 6? I tak się coś serce rwie (wcale a wcale nie od nadmiaru kofeiny), żeby wskoczyć na okręt i odkrywać, szukać.

Na szczęście tę niemożebną pasję poszukiwacza skarbów i odkrywcy niesamowitości łatwo zrealizować wśród uliczek, sklepików, kościołów, kawiarni, dziedzińców, ogrodów, parków, lasów (floresta, mata, bosque), dzikich plaż… i znowu nad ten ocean nas przywiało, znowu wieje i nami targa. Zawróćmy do bezpiecznego, mglistego lasu.

Podążajmy ścieżkami (ponad 80% lasów w Portugalii znajduje się w prywatnych rękach, przez co spontaniczne spacery na przełaj nie zawsze są możliwe – często natrafimy bowiem na kamienne mury, płoty i siatki, zatem zdecydowanie lepiej trzymać się ścieżek).

Poszukajmy tamtej karminowej kameli. Skąd się tam wzięła?

b

bKAMELIA

Kamelie pochodzą z dalekiej Azji. A tu, na drugim końcu świata rosną zadowolone na szczycie zalesionej Serra de Sintra, otoczone ruinami pradawnego, mauretańskiego zamku warownego. Warunki mają idealne: wysoka wilgotność powietrza, dostarczanego solidnymi podmuchami znad oceanu, który łagodzi klimat i chroni damę przed zbyt niskimi temperaturami. Podłoże na skalistym szczycie jest próchniczne i lekko kwaśne – jak to zwykle bywa w lasach. Skórzaste liście lśnią, kwiaty żarzą się we mgle.  Czy pamiętają czasy Maurów (VIII w.)? Czy to oni je tu sprowadzili?

Kamelie są długowieczne. Ale nie aż tak – najstarsze okazy liczą ponad 200lat. Znane są w Europie dopiero od 1602 roku. Zatem skąd, jak, kiedy? Odpowiedź majaczy w oddali.

Na wzgórzu z lasu wyłania się kolejna budowla, zgoła odmienna od mauretańskich ruin. Barwny pałac Pena. Wybudował go dla swojej drugiej żony – śpiewaczki operowej – król Fernando Augusto Francisco António de Saxe-Coburgo-Gotha.

Portugalczycy z przekąsem nazywają siedzibę „skromną”. Tak, turystów zachwyca. A lokalsi? Kręcą głową – gdy w latach 90 XX w. konserwatorzy przywrócili skromnie szarym pałacowym elewacjom oryginalne, żywe kolory: żółty, czerwony, indygo – wielu nie tylko głową kręciło, co się za nią dramatycznie łapało. Co za ekstrawagancja! Ale królowi i jego żonie hrabinie Edla najwyraźniej takie żywiołowe tonacje się podobały.

W pałacu spędzali błogie chwile, oddając się bez reszty kolejnej skandalicznej ekstrawagancji, czyli ogrodnictwu. Ich egzotyczny ogród w środku zimy kwitnie bladymi magnoliami, gołąbkowym plumbago i pastelową lantaną. Wilgoć nasyca seledyny mchów, poleruje skórzaste liście poziomkowca, stroi w perły piniowe igły, topi patynowane liście eukaliptusów.

„Król artysta” rozmiłowany był niezmiernie w romantycznych ruinach Castelo dos Mouros, które dzięki niemu sprawnie i wiernie zrekonstruowano po trzęsieniu ziemi. Czy to dzięki niemu pojawiły się tam owe azjatyckie kamelie? Posadzone przez Wiedeńczyka na niegdyś arabskim, zamkowym dziedzińcu? Podobno tak, ale kto to wie. Kamelie „milczą” – ich soczyste kwiaty nie pachną.

b

SZLAKIEM MYDŁA I GLINY

Stęskniony za zapachem nos powiedzie nas teraz szlakiem słynnych, portugalskich mydlarni. Jest ich wiele: Claus Porto, Castelbel, Anáhbia czy Essências de Portugal. Wizyta niemal w każdej z nich za każdym razem przypomina o owym przyjemnym fakcie, że nawet z pozoru powszechny element codzienności przy odpowiedniej oprawie staje się klejnotem.

Mydła są starannie, ręcznie zawijane w papier zdobny w unikatowe, gustowne, barwne wzory a nawet ilustracje, reprodukowane np. z graficznych archiwów sprzed stulecia. Przemyślnie wyeksponowane w epokowych gablotach i witrynach zwodzą, że znaleźliśmy się w bajkowej cukierni. Elementy kompozycji zapachowej kusząco rozbudowują to przyjemne skojarzenie. W portugalskich mydłach nie raz trafimy na wanilię, pomarańcze, mus z mango, słodycz figi i winogron, aromaty porzeczki czy migdałów. Po każdym prysznicu czujemy się, jakbyśmy bezkarnie pochłonęli smakowity deser. A tak! Deser. Czas na kolejnego pastéis de nata (zwanego przez niektórych „pasztet z denata”). Warto się najeść na zapas, przed nami jeszcze jeden szlak: gliny.

W Caldas da Rainha bez konieczności użycia mydła wykąpiemy się w gorących źródłach i zrobimy maseczkę z gliny ;) Z tego cennego, lokalnego surowca wytwarzano ceramikę już w czasach prehistorycznych. A od roku 1884 działa tu fabryka Rafaela Bordalo Pinheiro, produkująca np. zabawne półmiski w kształcie kapuścianych liści. Jeśli uwielbiamy unikaty, w Molelos niedaleko miasta Tondela wypala się jedyną na świecie ceramikę z czarnej gliny (tajniki wyrobów wpisano na listę dziedzictwa UNESCO). Najbardziej charakterystyczna dla Portugalii pozostaje jednak biało-niebieska ceramika z Coimbry. Ręcznie malowane scenki myśliwskie o złożonej kompozycji nawiązują do bogatej, mauretańskiej przeszłości Portugalii. Wielbiciele folkloru będą piać z zachwytu na widok kogutów z Barcelos, a na wizytę w wiosce Retondo polecamy założenie mocnych okularów słonecznych – tak jaskrawo zdobione są tamtejsze amfory, talerze i dzbany, pod którymi uginają się stragany.

b

A po powrocie? Gdy dopadnie nas portugalska nostalgia? Na szczęście wiele portugalskich skarbów odkryjemy w Ogrodzie Łobzów: portugalskie mydła Essências de Portugal, świece, ceramikę stołową (możemy obładować się tu spokojnie, bez widma nadawania dodatkowego bagażu). A gdy pewnego poranka zakwitną w szklarni kamelie,  doszczętnie i dobrowolnie popadniemy w krótkie, słodkie, portugalskie melancholie. I przy okazji nawet napiszemy jakiś wiersz?

Podobne wpisy