7 BALKONÓW DOOKOŁA ŚWIATA
05.04.2024 | Balkon
Dziś wybierzemy się w inspiracyjną podróż po tarasach, balkonach, patio i zielonych dachach świata. Nie da się niestety zajrzeć wszędzie. Ale też i nie wszędzie znajdziemy tego typu strefy. Gdzie nigdzie nie widać balkonów? Przynajmniej nie od razu. To bardzo ciekawe, jak potrzeba przebywania na zewnątrz w otoczeniu zieleni realizowana jest na zgoła różne sposoby. Co więcej – czasem wydaje się nawet, że owej potrzeby w mieszkańcach danej krainy nie ma wcale… Dlaczego? Czy to możliwe?
BALKONOWA ZGADYWANKA
Okazuje się, że prywatna strefa relaksu w otoczeniu zieleni jest równie silnie nacechowana regionalizmami jak ludowy strój. Nie chodzi tylko o typ, styl, sposób aranżacji, rodzaje umeblowania, dobór gatunkowy roślin, ale także o sposób czy nawet porę korzystania z niej. Trochę taki psychologiczny trik pt.: „Pokaż mi swój taras, a powiem Ci, kim jesteś”. Zapraszamy do zabawy. Będziemy zaczynać od kolażu. Powstrzymajmy wzrok i nie czytajmy od razu lokalizacji, przyjrzyjmy się szczegółom i zgadnijmy, gdzie jesteśmy. balkonów
BALKON No1
Na początek łatwizna: tak, to Francja. Choć podobne miejsca odwiedzimy w wielu innych miastach i miasteczkach Europy. Ten z kutą balustradą ma nawet trochę naszą krakowską wibrację, prawda?balkonów
Zamiłowanie Francuzów do zieleni jest jawne, wysublimowane i powszechne od stuleci. Nawet na najmniejszym balkonie (co ciekawe termin: balkon francuski oznacza balkon nie posiadający płyty balkonowej, a jedynie wysokie okno z balustradą…) zmieszczą się żeliwne krzesła i stoliczek, przy którym można wypić szampana i dekadencko zapalić, rzucając zza francuskiej lawendy pogardliwe spojrzenia przechodniom albo chociaż wrednemu sąsiadowi z naprzeciwka i jego pudlowi.
W stolicy Francji wiele dachów skrywa sekrety. Nie pozamałżeńskich związków, znacznie ciekawsze. Przynajmniej dla ogrodników, botaników, perfumiarzy… Jak pachnie tajemnica? Jak perfumy Hermès Un jardin sur le toit. Te, które skomponowano inspirując się ogrodem na dachu budynku przy Rue Faubourg Saint-Honoré. Nos domu Hermès – Jean Claude Ellena – korzysta z tarasu, by odnaleźć siebie, poczytać i… oczywiście wąchać! Pastelowe róże, szałwie, lilie, rozmaryn, kwiaty jabłoni. Nawet tutejszy ogrodnik nosi odpowiednie imię – Yasmin.
Z tarasu rozciąga się szeroki widok, można pozadzierać nosa aż po samo niebo, przy okazji rozkoszowania się unikalną melodią zapachową!
BALKON No2
A tu? Udało się zgadnąć? Włochy? Hiszpania? Grecja? Tak, zgadza się, nie odjechaliśmy daleko. Śródziemnomorskie klimaty czuć na lokalnych tarasach i patio. Tu powietrze pachnie solą, pomidorami i śmiechem. Po rozgrzanych terakotowych, trawertynowych czy piaskowcowych nawierzchniach najlepiej chodzi się boso, z ulgą przeskakując w zacienione plamy. W dziesiątkach terakotowych donic rosną pomidory i bakłażany, pelargonie, bazylia i rozmaryn, oleandry, mirty, laurowe drzewka. balkonów
Co tu się robi? Co tu się dzieje? Suszy się pranie, ścina się bazylię, drzemie się w cieniu i czeka na wieczór.
Jeśli nie wyjdzie się do miasteczka to ktoś z miasteczka przyjdzie do nas na późną kolację ciągnącą się do późna, a raczej do wcześnie 🙂 Będzie śmiech, kłótnie, wino, dużo jedzenia, może tańce i muzyka? Będzie też bałagan. Ale kto by się tym przejmował? Na śródziemnomorskim tarasie najbujniej kwitnie i owocuje życie, w każdej możliwej formie. Czasem zachwycającej jak koliber czy jaszczurka. Albo wczorajszy gość, chrapiący pod stołem.
BALKON No 3
Znad Pacyfiku wieje wiatr niosąc ze sobą firankę wilgoci, osiadającej na skórze, włosach, liściach i kwiatach. Wilgoć jest wszędzie, uszczęśliwia rośliny. Ludzi chyba też, bo większość mieszkańców Oceanii wydaje się niemal zawsze uśmiechać, choć czasem w sposób dziwnie daleki. Ale też i daleko dotarliśmy.
Jakie są tutejsze balkony i tarasy? Trudno powiedzieć. Te, które widujemy powstały na potrzeby resortów, hoteli, bungalowów i różnych turystycznych placówek. Spełniają nasze wyobrażenia o tym, jak powinny w egzotycznym miejscu wyglądać. Meble i nawierzchnie z egzotycznego drewna: tekowego, mangowca, odpornego na działanie morskiej bryzy np. Ipe, Cumaru, Merbau, Bangkirai. Bambusy w donicach i w formie foteli, stolików, leżaków, lampionów i parawanów. Maty z morskiej trawy, wydzielające pod wpływem mgły intrygujący zapach.
Zieleni na samych tarasach nie ma przeważnie wiele. Dlaczego? A po co? Przecież bujniejsza, zdecydowanie piękniejsza i niczym nieskrępowana rośnie dosłownie wszędzie w makro skali. Lokalna ludność praktycznie mieszka w tropikalnym ogrodzie. Ciekawe, co uważają o naszych balkonach? Zapytani, uśmiechają się uprzejmie. balkonów
BALKON No4
Czy słyszymy melodię, patrząc na kompozycję powyżej? Wygrywaną na an-nafir, rababie lub udzie (nie na nodze, na instrumencie przypominającym lutnię). Dotarliśmy do Afryki. Arabskiej. Ich podejście do sztuki ogrodowej rzuca na kolana każdego Ogrodnika. Po całym dniu odwiedzania riadów (dosł. ogród), sekretnych oaz, zielonych dziedzińców, półcienistych krużganków z powiewającymi firanami pada się na wzorzyste poduchy z głębokim westchnieniem.
Balkonów tu raczej nie uświadczymy, od strony ulic budynki rzadko kiedy mają choćby okno.
A tarasy? Są. Na dachach budynków. Wieczorami służy do modlitwy, patrzenia w rozgwieżdżone niebo, nasłuchiwania wietrznego śpiewu pustyni. Często wpadają tu także koty. Taras wydaje się być dwupoziomowy, bowiem budynki wznoszone są dookoła atrium. Skryta w świeżym cieniu murów oaza posiada zawsze zbiornik wodny: basen, fontannę. Często natrafimy na dawny, czterodzielny układ, gdzie zbiorników i fontann będzie więcej, a na dodatek będą połączone strumieniami radośnie płynącej wody, nawilżającej powietrze i dającej ukojenie w największym nawet upale. Rosną tu w gruncie lub donicach palmy, drzewka cytrynowe, cibory, werbeny. Tego typu dziedzińce to prawdziwe klejnoty. Głównie szmaragdy i szafiry, bo w tej kolorystyce są malowane i jubilersko kafelkowane (nie wspominając nawet o mozaikach…).
Szpitale np. w Marrakeszu wyglądają tak, że człowiek nie ma wyjścia, tylko od razu wyzdrowieć. Na tyle, by dotrzeć do Sekretnego Ogrodu. Zanurzyć w kojącym zapachu lawendy, kwiatów pomarańczy i rozmarynowych żywopłotów. Spędzić tam cały długi, piękny dzień, a nawet i kolejny. Sączyć miętową herbatę ze srebrnego imbryka i doszukiwać znaczeń w rozmowach papużek, huśtających się w wolierach, zawieszonych na oliwnych gałęziach. Nasze kultury różnią się tak niesamowicie. Ale im dłużej patrzy się na tęczową migotliwość wody w fontannie, czy nie można się nie zgodzić z Arabami, że nie ma większego luksusu nad Ogród?
BALKON No5
Chłodne tonacje, skaliste szarości, grafity i czernie, morskie zielenie. Trochę pusto. Wieje. Ludzie też wydają się jacyś… chłodni. Może tylko z pozoru? Poranek zimny, nic dziwnego, że nieskorzy do rozmowy. W odpowiedzi na pozdrowienie łapią powietrze, jakby mieli zaraz zanurkować w zimnej, bałtyckiej toni. Gdańsk? Prawie. Skandynawia.
Znajdziemy tu balkony. Tarasy, patia, werandy. A tam – domowe sauny i różnego rodzaju paleniska. Często zobaczymy także przeszklone atrium, loggie i zimowe ogrody. A w nich nie tylko rośliny, co żeliwne meble, łóżka, wielkie wiklinowe fotele, stoły na 12 osób, biurko do pisania kryminału, biblioteczkę i tak, czasem podgrzewaną wannę.
Szklarnie coraz częściej pojawiają się także na dachach w nowym budownictwie, jako miejsce dla mieszkańców do hodowli warzyw i ziół. Na dachach często zakładane są użytki ekologiczne z roślinami miododajnymi, a jeśli to możliwe – pasiekami. W Kopenhadze farma na dachu to idealne rozwiązanie kwestii śladu węglowego dla lokalnych restauracji. Użyteczność, pomysłowość, zaradność. Spokój, hygge, cisza.
No chyba, że wybija czas weekendu… Wtedy opuszczane są tamy dla skandynawskiej krwi. Podgrzewana w saunach, studzona w wodach pobliskiego jeziora lub wodach zatoki. Przy paleniskach rozbrzmiewają do świtu głośne rozmowy, a nawet rozrywające pierś dawne pieśni. Wyjaśnia się też tajemnica, czemu niektóre stoły i ławy ogrodowe po prostu muszą być aż tak ciężkie albo najlepiej przykręcone do podłogi.
BALKON N06
No tak. Kwiat wiśni i od razu wiadomo, że to Kraj Kwitnącej Wiśni. Ta zagadka nie była trudna. Ale ze znalezieniem balkonu już łatwo nie będzie. Wąziutkie uliczki, zwarta zabudowa, graficzna plątanina kabli i ukrytych znaczeń. Z wysokości może będzie łatwiej. Kilka użytkowych dachów, na których codziennie pojawia się tylko jedna osoba, by szybko zebrać pranie i rozwiesić skrupulatnie nową partię. Jak okiem sięgnąć żadnego tarasu. Tu i tam widać pojedyncze doniczki. Z wypielęgnowaną, kwitnącą perfekcyjnie różą. Z irysami. Z sośnicą. Raz na tydzień widać jak kręci się przy nich niewielka postać i szybko znika w domu. Z wysokości wieżowca prędzej dostrzeże się cmentarz, niż nazwijmy to, prywatną zieleń.
Tu tkwi sedno sprawy. Podobno w mentalności Japończyków tkwi przekonanie, że nie ma większej zbrodni, niż egoizm, niż „moje moje tylko moje”. Japończyk uwielbia naturę, kontempluje ją. Pora kwitnienia wiśni, wisterii, jesienne przebarwianie się klonów to narodowe święta. Jednak w zwartej zabudowie posiadanie ogrodu to rzadkość. Gdy klucząc labiryntami uliczek nagle poczuje się wibrującą, zieloną świeżość od razu wiadomo, że zaraz trafimy do chramu. Tu nie może nie być roślin. Azalii i różaneczników, klonów i bambusów, mchu na głazach i irysów przy kamiennej misie. Ale i tu prędzej spotkamy kitsune o 9 ogonach niż człowieka.
Mieszkańcy aglomeracji cieszą się zielenią wspólnie, razem, lecz jakby osobno. W miejskich parkach np. tokijskim Ueno i w historycznych ogrodach, wypielęgnowanych starannie przez skrupulatnych ogrodników. Japończycy obsiadują lokowane w ustronnych miejscach ławeczki, drzemią pod wiśnią, szkicują czaplę brodzącą w stawie.
A jak wygląda sprawa balkonów i tarasów poza miastami? Gdy zabudowa się rozprasza, a plamy pomiędzy budynkami stają się coraz większe, kipią bambusową świeżością, a blacha falista ustępuje ceramicznej dachówce i poczerniałym belkom to znak, że za fasadą budynku skrywa się zielony dziedziniec. Choćby niewielki, z jednym klonem o kaligraficznym pokroju. Do jego pnia przytula się głaz z mszystą grzywką. Po głazie kontrolowanym strumieniem ścieka deszczówka.
W takich okolicach budowano nie raz dookoła potężnego drzewa, by zamknąć je w opiekuńczym objęciu domostwa, napawać jego majestatem. Rosnący pod nim świat latami subtelnie prowadzono, nieinwazyjnie, niemal czule wprowadzając ścieżki, wodne oczka. Nawet pawilon wygląda, jakby sam tu wyrósł. Tu odbywa się ceremonia picia herbaty, tam ceremonia kaligrafii. A tam dalej, była świątynia, ale pękła na pół po trzęsieniu ziemi, a ze środka wypływa teraz wisteria.
No tak, trzęsienia ziemi do dosyć istotna podpowiedź, dlaczego Japończycy nie lubią za bardzo siedzieć na balkonie…
BALKON No7
Hiszpania? Trochę dalej. Trochę pikantniej, trochę – o ile to możliwie – głośniej i energiczniej. Tak! Ameryka Środkowa i Południowa i „totalny” Meksyk. Czy będzie tu podobnie jak w klimacie śródziemnomorskim? To trochę tak, jakby do bolognese dodać bardzo, bardzo dużo chilli – to już zupełnie inne danie!
Tu nikt nie boi się kolorów. Nie znaczy to wcale, że zawsze jest pstrokato. Jest w tym barwnym szaleństwie jakaś reguła, historia, opowieść. Z pewnością radosna! Pnącz nikt nie kontroluje. Balkony i dziedzińce kipią roślinnością: rdzenną bougewillą, begoniami, fuksjami, geranium, agawami, fikusami… i tu wkleić należy niemal cały spis egzotycznych roślin. Doniczkoza zaawansowana – od maleńkich z eszewerią po gigantyczne z papają. Donice terakotowe, kamionkowe, ceramiczne. Mnóstwo siedzisk i „leżysk”. Choć najlepiej usiąść na schodach.
Życie w tych strefach płynie, ludzie wpadają na siebie, przystają by rozmawiać, szli gdzie indziej, ale jednak siadają się czegoś razem napić i dokończyć opowieść, podzielić się nowiną. Ktoś wracał z zakupów, ale odłożył torby i bezwiednie oskubuje przekwitnięte kwiaty, wrzuca do doniczki. Wyjmuje z torby owoce i zostawia kilka na stoliku, gdzie chwilę później pojawia się zziajany dzieciak. Słońce wędruje po barwnych ścianach jak Kukulkan.
Czas wrócić do domu. Posiedzieć na werandzie. Na balkonie. Na tarasie.
A jak wygląda nasz wymarzony balkon lub taras? A może – nie tyle jak wygląda, co – jaka jest w odczuciu nasza idealna, zielona przestrzeń?
Corinna Zyska